Szanowni Państwo
Mój list jest wyrazem oburzenia dla osoby, która nazywa siebie uczciwym projektantem. Mowa tu o panu Danielu Łogiszyńcu. Jestem początkującym projektantem w branży sanitarnej i to co mnie spotkało u pana Łogiszyńca zasługuje na publiczne potępienie.
Terminowałem u pana Daniela Łogiszyńca przez dwa miesiące po kilkanaście godzin dziennie. Użekł mnie swoją (jak mówił) uczciwością i życzliwością. Obiecywał godziwe zarobki, w zamian żądał "przyjaźni", szczerości i otwartości. Współpraca układała się dobrze dopóki nie ośmieliłem się skrytykować organizacji pracy pana inżyniera. Zbulwersowało mnie podejście do każdego z projektów, tzn. projektowanie zza biurka bez obecności w terenie, wyłudzanie od osób prywatnych sporych kwot za projekty, korzystanie z podkładów geodezyjnych głównego inwestora dla celów prywatnych, nieczytanie decyzji i uzgodnień i w związku z tym szereg problemów i opóźnień. Ponieważ posiadam niemal 8 letnie doświadczenie projektowe ale w branży telekomunikacyjnej to takie postępowanie nie mieściło się w moich kategoriach dobrego projektowania.
Jak się później okazało nie zamieżał mi również wypłacić należnego wynagrodzenia (dlatego nie chciał na początku podpisać ze mną umowy o pracę lub zamiennie umowy o świadczeniu usług). Jakiekolwiek próby przekonania pana Daniela Łogiszyńca o słuszności mojego wynagrodzenia pozostały bez echa. Gdyby nie pobrana zaliczka w kwocie 450 zł w trakcie prowadzenia prac pozostałbym bez niczego. 225 zł za miesiąc pracy projektowej to chyba lekka przesada. Obiecana kwota była dziesięciokrotnie większa. Pan Daniel Łogiszyniec wykorzystał moje umiejętności kreślarskie, informatyczne i moją wiedzę z branży telekomunikacyjnej do własnych celów.
Pragnąłbym aby ten list został dobrze zrozumiany i pozostał w Państwa pamięci. Nie chodzi przecież o to by się skarżyć ale o to by budować uczciwą konkurencję na rynku projektowym. Uważam, że zlecanie kolejnych prac projektowych panu Danielowi Łogiszyńcowi przyniosłoby dużą ujmę branży inżynierskiej.