310
313
305
Strefa ekspertów HVACR

PRACA

"Zapotrzebowanie na usługi HVCP jest olbrzymie tylko należy zadać pytanie dlaczego zaspokajane jest najczęściej przez amatorów.
Piszesz,że chciałbyś znależć "mentora,który zainwestuje w Ciebie czas i wiedzę",dziwisz się,że nie ustawiają się w kolejce.
Ja się nie dziwię kiedy widzę jak osoby,w których zainwestowałem sprzedają to czego się nauczyli np. w Irlandii lub prowadząc własne firmy.
Wiedza i doświadczenie kosztyje i ja nie lubię rozdawać tego za darmo,inni sądzę,że również.
Pozdrawiam."
Drogi awaxklima, mysle ze masz racje po czesci ale i po czesci sie mylisz. Masz racje ze ludzie jak ich czegos nauczysz to odchodza. Ale postaw sobie pytanie dlaczego? gdyz sa hienami co na Tobie chca zerowac? Na pewno nie wszyscy!!
Nie moge sie wypowiadac za ludzi, w ktorych zainwestowales, ale w moim przypadku bylo tak, iz po prostu moja firma nie placila wystarczajacych pieniedzy!! Czy ty (z twojego pisania wynika ze masz firme lub jestes na wysokim stanowisku) naprawde uwazasz ze poprzez sam fakt bycia mentorem i pracy za 1000zl robisz komus "laske" (przepraszam ale nie mam polskich liter:)) i mozesz zadac od niego pracy za 1000zl na reke. Ja uwazam ze nie!!!
Jezeli moj pracodawca placilby mi powiedzmy 2000zl (po 1 roku pracy i za w miare samodzielne projektowanie oraz ogromne zaangazowanie i czas pracy) na reke (a wierz mi, mial srodki na to), nadal bym dla niego pracowal. Gdyz moglbym juz wtedy zaczac myslec o rodzinie (z pracujaca zona), bylbym w kraju blisko moich bliskich znajomych, a moja energie przeznaczylbym na budowanie Polski. I go po prostu lubilem!!
I nie wyjechalbym za granice gdzie moglbym zarobic duzo wiecej, gdyz satysfakcjonowaloby mnie zycie w Polsce.
A jaki byl rezultat? Poprzez swoja ciezka prace w miare szybko stalem sie dosc samodzielny i uzyskalem zaufanie szefa (co czulem poprzez danie mi w miare wolnej reki w tym co robilem, gdyz zawsze wszystko bylo na czas i zrobione solidnie, a jak byly problemy u innych, to ja bylem tym co sie bral za te problemy). Ale minal rok, zaczal mijac drugi rok (w sumie trzeci, gdyz juz rok pracowalem tam na studiach) i nic. Szef czerpal korzysci z mojej pracy...i nie tylko mojej (samochody, domy, mieszkania etc.) a ekipa w biurze nie! koniec koncow jest taki ze wiem, iz wiekszosc zgranej i kompetentnej ekipy, ktora wyksztalcil, odeszla w przeciagu roku....sam wiesz, jaka to strata dla kazdej firmy!
Z innej beczki - rozmawialem z wlascicielem innego biura. Placi naprawde dobrze, i projektanci jego chcieli sie usamodzielnic. ale wrocili, gdyz pom prostu on jako szef ich szanuje (fizycznie oraz w postaci zarobkow), a lepiej im u niego niz szarpac sie ze wszystkim samemu. A ze bez problemu starcza im na zycie i jeszcze moga sobie sporo odlozyc to ekipa nie zmienila sie od ladnych lat!! Ilu jest takich ktorzy naprawde dziela sie owocami pracy zespolu. odpowiedz sobie na pytanie, czy ty takze do nich nalezysz!! Gdyz jak widac mozna miec kompetentnych ludzi, ktorych sie wyksztalci i beda dla ciebie pracowac.
Tylko trzeba ich szanowac! Jak kazdego czlowieka. I jak w przyszlosci sam bede mial biuro projektow, tak wlasnie zamierzam podchodzic do ludzi. jezeli oni beda w miare zadowoleni to wiekszosc zostanie ze mna. Czesc odejdzie, gdyz taka natura migracji pracownika, ale wiekszosc zostanie.

cz awax
na innym portalu napisałeś "nie płacic więcej niż potrzeba" no i masz tego skutki ( odejścia ludzi). jak ja mam wyzyć z rodziną po skończonych studiach, 5-letnią praktyką na budowach, (a żeby ktoś ci chciał podpisac dziennik to trzeba było lecieć na łopacie) za 1500???? 2 czerwca zdaję egzamin i sajonara bo za taką kasę to lepiej rowozić lody niz użerać się z "fachowcami" na budowach. i jezscze jedno gdzies pisałeś "a jak ktoś jest taki mądry to niech założy firmę" no i nie którzy tak właśnie robią. a tak a propo to może ty bys napisał gdzie zdobyłeś doświadczenie przed założeniem interesu :)

Rozumiem dobrze wszystkich tu piszących,jak zwykle punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Pracodawca chciałby p[onosić jak najmniejsze koszty,zaś pracownik jak najwięcej zarabiać i to chyba nikogo nie dziwi.
Powiedzcie mi tylko czy za granicą jest inaczej,czy pracownik bez doświadczenia dostanie tam dobrą pracę?
Mnie denerwuje jedynie fakt,że nie mogę być konkurencyjny płacowo w stosunku do firm np. w Irlandii i nie jest to moja wina ,ani też pracowników.
Przykre jest jedynie to,że niedługo my będziemy zatrudniać imigrantów ze wschodu.
Pisząc,że pracodawca płaci ile musi miałem na myśli,że są to godne warunki uzależnione od wyników pracy i z pewnością nie 1000 zł. po dwóch latach dla samodzielnego pracownika.U mnie prawdopodobnie otrzymywałby około 2500-3000 i zdaję sobie sprawę,że za granicą za tę samą pracę miałby znacznie więcej ale w moim regionie (dawne środkowopomorskie) nie mam możliwości płacić więcej.
Jeżeli chodzi o pytanie gdzie jazdobywałem doświadczenie to mogę jedynie napisać ,że w 1985 roku uruchomiłem działalność i pierwszą lodówkę do wymiany termostatu przywiozłem na warsztat aby sprawdzić jak jest zbudowana..
Pozdrawiam

Emigracji sie nie pozbędziemy bo granice otwarte.
Chetni są, nie zdając sobie sprawy ,że nawet jak zarobią więcej to tyle samo wydadzą (jeśli chca utrzymac komfort życia ,a nie mieszkać w norze lub tzw "tramwaju").
Oczywiście zatrudnienie na poziomie inzyniera i wyżej dostaną nieliczni, a resta z pokora będzie pracowąła "fizycznie". Takei sa realia.
W Polsce miej zarobisz i mniej wydasz.
Problem jest znaleźć prace
Utarło sie ,że koniecznie projektową.
Na 1 projektanta mamy aż ( 6-7) innych stanowisk pracy;
-kierownik produkcji elementów wentyl (instalacje)
-dział zakupów
-dział ofertowy i kosztorysowania
-dział handlowy
-nadzór na budowie
-dział serwisu
-kierownik projektu
- i inne
I wszystkie moga byc dobrze płatne i ciekawsze niż ślęczenie przy projektach.
MOżna zrobić karierę na wielu innych stanowiskach - tylko nalezy zrobić pierwszy kroki byc konsekwentny w dalszej karierzei trzymać się wytyczonej lini , a nie skakać z kwiatka na kwiatek.
Specjalizowac sie w jednym ale b. dobrze.
Znam faceta (pracuje u mnie teraz), który 5 lat temu rzucił u mnie prace dla prywatnej działalności i teraz wróćił ( bo splajtował). Jego wiedza zatrzymała sie w 2001 roku i juz nie dostał takiej kasy jak mógłby dostać , gdyby miał 8-10 lat doświadczenia. Czy stracił 5 lat ?- nie wiem, ale chyba tak, bo jest w długach.

To jaką kasę u Ciebie można zarobić, czy twoi pracownicy pracuję 8 godzin tak jak to przewiduje prawo, czy płacisz za nadgodziny, czy płacisz rozłąkowe - pochwal się ile:
2000 brutto po 12 godzin przez 6 dni no i może jeszcze jakaś niedziela w miesiącu, oprócz tego wiekszość inwestycji 200 kilometrów od miejsca zamieszkania. Tak wygląda praca w większości firm wykonawczych. Dajcie 8000 tysięcy i już się chce pracować. Ludzie - na świecie za darmo nic nie ma. Pracownik młody chętnie działa na początku, jest szczęśliwy że ma pracę, ale jak skuma że ktoś go robi w konia to szuka lepszej oferty. Poza tym firmie pierwotnej nie uzyska się takich pensji dostając podwyższki jak wywalczenie stawki przy nowej. Dziwicie się dlaczego ludzie pchają się do projektowania. projekt za 2000 można spokojnie opękać w ciągu kilku dni (po 12 godzin) a u was trzeba niestety popracować troszeczkę dłużej.

PRZEPRASZAM OMYŁKOWO WPISAŁEM IMIĘ WALLY

Osoba która podpisała się omyłkowo nickiem Waly - dobrze mówi. Należałoby zmierzyć się jeszcze z kilkoma faktami, które naszym przedsiębiorcom wydają się wręcz nieprawdopodobne:
1. Za pracę należy się zapłata
2. Dobrze opłacany pracownik - lepiej pracuje
3. Bardzo dobrze opłacany pracownik - jest ultra lojalny wobec firmy
4. Pracownik któremu stworzyć dobre warunki pracy - lepiej pracuje.
Tymczasem wielu pracodawców jednak wykazuje ten intelektualny niedowład i uważa, że inżynier z doświadczeniem powinien dziękować za pensję 2000zł i po nogach całować pracodawcę, że w ogole zechciał go zatrudnić. W krajach wysoko-rozwiniętych już dawno odchodzi się od modelu "płacowej minimalizacji kosztów pracy", bo w dalszej perspektywie tylko się na tym traci.
Kolejna sprawa: Dziwicie się państwo że ludzie najchętniej pchają się do projektów ?
Q: Dlaczego do projektów a nie do wykonastwa ?
A: Powód jest banalnie prosty. Projektowanie to głównie praca przed monitorem, obok kawa i zaprzyjaźniony zespół. Wykonastwo to jeden wielki bałagan, do tego straszliwie męczący, gorzej płatny, dający mniejsze możliwości rozwojowe, bardzo męczący fizycznie i ryzykowny (czasem ryzykuje się życiem). Szczytem kariery jest albo kierownik, albo inspektor. W przypadku bycia tym pierwszem, można już spisać akt notarialny - każdy kto zna prawo budowlane, wie dlaczego.
Q: Dlaczego projektowanie a nie sprzedaż ?
A: Po pierwsze, projektowanie pozwala na rozwój pod kątem technicznym w branży. Do projektowania nie potrzeba wielkiej erudycji, nie potrzeba dobrego wyglądu zewnętrznego, nie trzeba tez pokładów odwagi i obycia z ludźmi. Sprzedawca to przede wszystkim człowiek z charyzmą, który styka się z ludźmi, rozmawia z nimi, musi być przekonujący, musi mieć doskonały wygląd, musi potrafić szybko rozpoznać typ klienta i dostosować do niego swoją strategię. Malo kto posiada takie umiejętności.
Zaletą projektowania w stosunku do takiej sprzedaży, są na przykład uprawnienia. Uprawnienia - czyli czynnik formalny, który ze względu na swoje wymagania i komplikacje w znaczącym stopniu zawęża zbiór specjalistów do wąskiego grona. Każdy kto ma minimalne pojęcie o ekonomi wie, że zawody niszowe do których dostęp ograniczony jest prawnie, cechują się wysokimi dochodami i stabilbością na rynku pracy. (co nie oznacza, że jest to zjawisko korzystne i pozytywne w sensie globalnym)
Rozkład odpowiedzialności:
Kierownik zespołu projektowego z uprawnieniami projektowymi, ponosi stokroć mniejszą odpowiedzialność prawną z tytułu ewentualnej niesprawności obiektu niż kierownik budowy z uprawnieniami.

No dobrze to napisałes Galu..,
ale skąd taki młody co jeszcze nie wie o co chodzi , ma o tym wiedzieć co napisałeś?
Intuicja podpowiada mu ,że praca w biurze z papierkami jest mniej stresowa?
Chyba jednak ci młodzi mają jakiś instykt samozachowawczy - i jak twierdzisz, mniej odwagi cywilnej aby stawic czoło twardej rzeczywistości.
TAK to prawda , praca w instalacjach i wykonawstwie jest bardzo odpowiedzialna ale jak najbardziej ciekawa i gwarantująca zadowolenie zawodowe (i czasami finansowe). Nie pomijając chwały projektantom, zrealizowany i pracujący obiekt - to główna zasługa wykonawcy i jeśli jeszcze zarobił, jego satysfakcja.
Wyskosć zarobków kadry inżynierskiej w wykonawstwie- w głównej mierze ocenia sie możliwościami przerobu rocznego.
facet , który robi 1 mln rocznie , z czego prawdopodobnie 150 tys jest jego dochodem, pomijajać koszty biura i leasingu jego drogiego samochodu , nie wiadomo czy stać go nawet na jednego inzyniera.
Ale jełśi robi już 5-10 mln zł rocznie - to już stać go na każdego dobrego fachowca i na pewno może dobrze płacić.
Łatwiej zarobić na budowie , niż latami dorabiać się w biurze projektowym.
Jeśli chodzi o płace dla pracowników - ZAWSZE płace i staram się aby pracownik nigdy nie czuł sie wykorzystywany.
Podwyżki z reguły inicjuję ja i wtedy pracownik dostając nawet mniej niżby oczekiwał - nie ma moralnego napędu do renegocjajcji wynagrodzenia.

A w moim przypadku jest równowaga między tym co mój szef może mi zaoferować, za moje umiejętności, no i traktuje wszystkich ludzi normalnie
Ale czasami się obawiam,że kiedyś może nie sprostam jego wymaganiom i trzeba będzie naginać dla jakiegos wyzyskiwacza

Jedna prośba dla wykonawców - wygrywajcie przetargi po cenach cywilizowanych.

ceny ciwilizowane nie zależą od wykonawców, tylko od inwestora u którego liczy się tylko cena i przyjmie nieprawdopodobny kosztorys bez zmrużenia oka.

Na takie warunki od inwestora (zaniżone ceny); ja mówię "good bye" - Jak się raz człowiek nauczy pracować za swoja marżę to ma święty spokój, starcza i na pensję i na materiały i na koszty biura.
Zaniżone ceny i kontrakty pozostawiam konkurencji.Jak nabiorą takich robót - to potem jest więcej swobody na rynku, bo oni sa zajęci zapieprzaniem za darmo.
Jak nie mam roboty (nie biore robót bez odpowiedniej marży) - wtedy czyszcze biuro, czytam gazetę i gram w karty i jadę na wakacje. (ale to się rzadko zdarza).
Plan na 2005r zamknąłem już w marcu (jak za dobrych starych czasów z lat 1995-1999).

W celu poprawienia jakości naszych usług korzystamy z plików cookies. Zgodę możesz udzielić poprzez zamknięcie tego komunikatu. Jeśli nie wyrażasz zgody na przechowywanie na Twoim urządzeniu końcowym plików cookies konieczne jest dokonanie zmian w ustawieniach Twojej przeglądarki. Więcej informacji na temat plików cookies i ochrony danych osobowych znajdziesz w Polityce prywatności.