Szanowni Państwo!
Chciałbym zapytać o radę w rozwiązaniu problemu z wentylacją w mieszkaniu.
Mieszkam w Warszawie w bloku czteropiętrowym zbudowanym w latach 60-dziesiątych. Moje mieszkanie znajduje się na parterze. To 35 m2 (duża kuchnia, jeden pokój, przedpokój i łazienka z WC). Okna mieszkania wychodzą na jedną tylko stronę świata. W całym mieszkaniu zamontowane są nowe okna, które, jeśli są zamknięte, całkowicie hermetyzują mieszkanie. Również drzwi na klatkę schodową są nowe, a więc dobrze wstrzymują przepływ powietrza na linii mieszkanie-klatka.
W kuchni znajduje się kratka wentylacji grawitacyjnej, w której mam założony wentylator wyciągający. Nie korzystam z niego, bowiem ciąg w kanale jest na tyle duży, że nie ma takiej potrzeby (staram się również być fair wobec sąsiadów).
W pokoju nie ma żadnych kratek wentylacyjnych.
W łazience są dwa oddzielne kanały: jeden dla odprowadzenia spalin z podgrzewacza przepływowego wody (otwarta komora spalania - popularny Junkers), drugi dla wentylacji grawitacyjnej.
W mieszkaniu nie ma żadnych nawietrzników. Co prawda w kuchni zostało przewidziane miejsce wlotu powietrza do mieszkania (pod oknem w kuchni), jednak poprzedni właściciel zamurował tę kratkę (zauważyłem to pierwotne rozwiązanie jedynie dlatego, iż z balkonu pod oknem kuchennym widać resztki starej kratki). Taka sytuacja wymusza ciągłe utrzymywanie rozszczelnienia okien i otwartego lufcika w pokoju, co nie jest dla mnie problemem (zamykam szczelnie wszystko jedynie podczas dłuższych wyjazdów z miasta).
Mój problem dotyczy łazienki. Przez większą część roku, przy utrzymywaniu rozszczelnienia okien w pokoju i kuchni w łazience występuje naprawdę mocny ciąg wentylacji grawitacyjnej. Mówiąc zwyczajnie: w łazience nieźle ciągnie po nogach . Również spaliny z komina są odprowadzane w sposób prawidłowy. Ten ciąg był tak duży, iż zdarzało się, że po powrocie z dłuższego wyjazdu, kiedy mieszkanie było hermetycznie zamknięte, czuć było zapachy z komina spalinowego - po prostu wyciąg grawitacyjny był tak mocny, iż nie mogąc ciągnąć powietrza z zamkniętego mieszkania, wyciągał je z rury Junkersa. Sprawę załatwiłem wstawiając w kanał wentylacji grawitacyjnej w łazience wentylator Dekor 100. Swoim ograniczeniem przepływu powietrza zmniejszył ilość wyciąganego powietrza z łazienki, a tym samym spalin z komina. W zasadzie nie włączam tego wentylatora wcale, z tych samych powodów dla jakich nie korzystam z wentylatora w kuchni (pisałem wyżej). Wystarczy że jest zamocowany.
Mój prawdziwy problem zaczął się parę dni temu. Na dworzu zrobiło się gorąco, w mieszkaniu jest dużo chłodniej. Wentylacja grawitacyjna zaczęła bardzo mocno wdmuchiwać powietrze do łazienki. Mało tego piecyk zaczął się wyłączać, a ciąg w kominie spalinowych jakby ustał. Sprawa stała się poważnym problemem, gdy piecyk podgrzewający wodę zaczął powodować w łazience ogromne skroplenie pary. Po kilku minutach pracy urządzenia w łazience po ścianach po prostu lała się woda (nie kapała, tylko lała się!). Do tego wdmuchiwanie ciepłego powietrza z kanału wentylacyjnego łazienki, a wszystko to przy dokładnie rozszczelnionych oknach w całym mieszkaniu. W zasadzie od 3-4 dni nie mogę korzystać w mieszkaniu z ciepłej wody, bo po 2 minutach pracy piecyka w łazience jest sauna. Zaczynam martwić się o zbyt dużą wilgoć w pomieszczeniu i spaliny z podgrzewacza...
Ponieważ nie znam się na zasadach wentylacji, chciałbym zapytać fachowców udzielających się na tym forum, jaka jest rzeczywista przyczyna takiego odmiennego działania komina spalinowego i kanału wentylacyjnego w łazience. Czy jest to spowodowane pogodą, czy można temu jakoś zaradzić?