nie wiem czy kwestie kominow tez sa tematem tego forum - jesli nie to przepraszam...
mam powazny problem, moze ktos cos zasugeruje, bo moje pomysly juz sie
skonczyly. kominiarz tez sie drapie w glowe...
najpierw fakty:
1. drzewo jest wysuszone (1 rok) - dab
2. doplyw powietrza z zewnatrz jest porzadny
3. pale juz 3 sezon, az do tego nie bylo problemow.
4. ciag jest porzadny (slychac jak powietrze przeplywa przez wlot, wciaga i
gasi plomien zapalki jak przystawie)
5. komin jest drozny (stwierdzone przez kominiarza) i na odpowiedniej
wysokosci (powyzej kalenicy, choc niezbyt duzo - jakies 30-40 cm, w poziomie
w odleglosci okolo metra)
niby wszystko ok... a jednak. po rozpaleniu dym zamiast w komin - idzie do
mieszkania kazda mozliwa szczelina. po uchyleniu (ostroznym, powolnym)
drzwiczek momentalnie wali dymem do srodka. z komina jak popatrzec na
zewnatrz to cos slabo leci. no i oczywiscie nie pali sie, ewentualnie pali
bardzo slabo. jak uda sie rozpalic mocno (kosztem zadymionego salonu), to po
zamknieciu drzwiczek zaraz przygasa i ze zdwojona sila probuje sie wydostac
do srodka domu zamiast do komina (momentami nawet przez wlot powietrza).
zadne zabiegi typu uchylanie/roszczelnianie okien nie pomagaja. wyglada na
to ze przez komin spokojnie przelatuje zwykle powietrze, ale dym juz nie
chce... czary czy jest jakies zjawisko fizyczne to tlumaczace? ewentualnie
nie jest to kwestia dymu tylko jego temperatury.
jedyny problem jakis stwierdzil kominiarz to bardzo mokry komin w wewnatrz -
mozliwe ze przez daszek (moze skraplalo sie na nim i splywalo do srodka).
daszek zdjalem, nic sie nie zmienilo. komin pewnie musi wyschnac tylko jak
ma to zrobic kiedy zupelnie nie da sie w nim palic... zreszta nie chce mi
sie wierzyc zeby tylko sama wilgoc powodowala az takie jazdy.
jakies pomysly, moze podobne doswiadczenia?
wojtek