Jeśli już koniecznie musi być wentylator, bo pojawia się grzyb, a wentylacja grawitacyjna nie skutkuje, to abstrahując od tego, czy prawo budowlane dopuszcza takie rozwiązania czy nie, powinieneś się najpierw upewnić czy:
(1) przewody kominowe są indywidualne dla każdego pomieszczenia w budynku (na przełomie lat 70 i 80 były wspólne co któreś tam piętro),
(2) istnieje regularny dopływ powietrza do pomieszczeń (z zewnątrz, nie z innych pomieszczeń) - to o tyle istotne, że jesli masz szczelny dom, okna, etc. to wentylacja grawitacyjna zaczyna szwankować, a właczenie wentylatora może spowodować cofkę powietrza np. w kuchni, jak to zauważył słusznie Pan Brzęczkowski. Najłatwiej o dopływ świeżego powietrza poprzez rozszczelnienie okien, ale są ludzie, którzy tak bardzo oszczędzają na ogrzewaniu, że na przełomie jesieni i zimy mają okna stale szczelnie zamknięte. I tu jest problem. Pomysłow na rozwiązanie problemu jest mnóstwo: od różnego rodzaju nawiewników (czyli po prostu ładnie wykończonych dziur w oknach lub ścianach) po nawiewną wentylację mechaniczną.
Sam mieszkam w bloku z lat 50-tych i mam tylko wentylację grawitacyjną. Sprawdza sie świetnie, ale gdy kupiłem mieszkanie i przystapiłem do remontu poprosiłem kominiarzy o sprawdzenie przewodów kominowych, wyczyszczenie i w jednym przypadku o podwyższenie, bo ciag był za słaby. Można też zastosować jakąś nasadę kominową. Teraz wszystko działa ok - nawet bez wentylatora, a mam łazienkę ok. 4m2 również z obniżonym sufitem (o ok. 30cm, więc wentylatorek kanałowy by sie zmieścił). Jeśli grawitacja działa bez zarzutu, to wentylator niewiele da - te tzw. łazienkowe nie zwiększają tak naprawdę zbytnio przepływu, jesli sa montowane na kratce wentylacji grawitacyjnej. NAjwyżej stabilizują istniejący przepływ. JEśli wentylacja grawitacyjna działa źle, to taki wentylatorek daje zbyt małe ciśnienia, by sobie poradzić z oporami min. 3- 4m murowanego kanału. Pozdrawiam.