Pkt.1,2
Nie zamierzam bronić Izb, ani dywagować o sensie ich istnienia.
2.
W Polsce KAŻDY zna sie na medycynie, budownictiwe, polityce i .... prawie. Znajomość prawa ogranicza sie do stwierdzenia że istniejące prawo jest złe, na pewno można zrobić lepsze i należy je zmienić. Jeśli ktoś tak uważa to jego sprawa. Prawo budowlane znam b. dobrze z racji wykonywanego zawodu. Jedynie co mi sie w nim nie podoba to zbyt mała odpowiedzialność projektantów, ale i z tym można sobie poradzić, jeśli sie ma doświadczenie.
I druga sprawa: ciągle podważa się sens uprawnień. Oczywiście podważają tę kwestię ci którzy takich uprawnień nie mają. Ludzie bez uprawnień chcą ściągnąć poziom kierowników, projektantów i inspektorów do swojego poziomu, bo uważają że tak będzie lepiej. Dodam, że dostęp do uprawnień ma każdy kto spełnia określone w Prawie Budowlanym warunki. Nie ma żadnych limitów przyjęć, czy problemów z praktyką. Wręcz przeciwnie, na budowach brakuje ludzi do roboty. Zatem, zamiast jęczeć, proponuje wziąć sie do roboty i zrobić sobie uprawnienia.
4. Stwierdzenie z pkt-u 4 to już totalna głupota. Za PRL-u nie było Izb, a technicy mieli swobodny dostęp do uprawnień. I nie tylko technicy.