273
278
226
276
Strefa ekspertów HVACR

Odpowiedzialność zawodowa to fikcja ?

Także szanowni WYKONAWCY z całym szacunkiem ale na jeden bzdurny projekt znalazlbym pięć idiotycznych ponmysłów wykonawcy.

Mówimy o czymś innym. O odpowiedzialności.
Wykonawca weryfikowany jest natychmiast i skutecznie. Po robocie. Po odbiorach. Jak instalacja jest nie uruchomiona, nie odebrana i nie działa właściwie to nie dostanie kasy. I to zazwyczaj dużej (dla niego) kasy.
I przykład wyrzutu spalin na zewnątrz zamiast do komina, chociaż tak było w projekcie, jest nie na miejscu. Swojego gniota wykonawca MUSI poprawić, bo odpowiada za to finansowo.
Dlatego też i poprawia gnioty części projektantów.
Natomiast projektant sprzedaje usługę "w teczce" i kasuje od razu.
Dopiero potem ten projekt jest weryfikowany, często przez wykonawcę i tutaj nie ma żadnej odpowiedzialności projektanta.
Jak już napisano wyżej, projektant nie licząc się z kieszenią inwestora i wykorzystując w ten sposób jego niewiedzę (świadomie lub nie) dobiera urządzenia i instalację z ulotki, z górnej półki. W projekcie, nawet jak pod względem technicznym jest poprawny, mamy przerost formy nad treścią.
Zastosowane rozwiązanie (chociaż podręcznikowo poprawne) są toporne, nie przemyślane funkcjonalnie, bardzo drogie. To początek braku odpowiedzialności. Projekt jest poprawny, ale słaby.
Inwestor łapie się za głowę, kiedy analizując oferty okazuje się, że można to zrobić o wiele prościej, taniej i LEPIEJ.
Projektant już mu tego nie przeprojektuje. Kasę już wziął. Święta krowa. A klient jednorazowy, nie trzeba się o niego na przyszłość troszczyć.
Tak jest dobrze i tak ma być. A spróbuje Pan coś zmienić, to ja już za nic nie odpowiadam.
Wybór inwestora jest prosty. Jeśli doświadczony wykonawca ma już na koncie ileś tam obiektów, które sprawnie zrealizował to co ma robić inwestor ??? Wyrzucić kasę ???? Łyknąć wszystko z tej najwyższej półki ????
Projektanci o tym doskonale wiedzą.
Po co się przemęczać i wymyślać dobre rozwiązania. Znam też takich co robią to z premedytacją.
Niestety odpowiedzialność projektantów to fikcja.
Niech każdy z piszących tu projektantów odpowie sam sobie na pytanie na ilu był budowach po sprzedaniu projektu. Czy weryfikował i sprawdzał na miejscu jak działa to co zaprojektował. Czy kiedykolwiek kontaktował się z inwestorem po zakończeniu inwestycji czy zaprojektowane przez niego rozwiązania się sprawdziły i czy klient jest zadowolony.
I co ??????
Natomiast wykonawca, prawie każdy, niejako z urzędu dba o swoje instalacje. Serwisuje je. Dał gwarancje. Zależy mu na kliencie.
To jest ta subtelna różnica, której projektanci W OGÓLE nie rozumieją.

Święta racja.

Nie wyobrazam sobie dłuzszego funkcjonowania na rynku nie dbając o swoja reputacje. czy to wykonawca czy projektant który kilka razy wcisnie gniot nie popracuje długo bo takie sprawy szybko sie roznoszą po ludziach w danej branzy. Jak babcia na targu sprzeda nie swieze jajka to po pewnym czasie nikt do niej nie przyjdzie.

Odpowiedzialność zawodowa - fakt, nie fikcja. Oczywiście z zastrzeżeniem, że dotyczy wykonawców a nie projektantów. W Polsce pokutuje pojęcie "Ogólna wiedza budowlana", to właśnie to sprawia, że za wykonana instalację wentylacji odpowiada zawsze wykonawca. "Doświadczony wykonawca" powinien wcześniej ocenić projekt, wskazać na błędy, a podczas koordynacji branżowych wskazać na kolizje. To on ponosi koszty dodatkowych obejść, przewyższeń, dyfuzji itp, koniecznych do prawidłowego wykonania instalacji. Przecież "dla takiego drobiazgu" nie będziemy pisali aneksu do umowy, czy protokołu konieczności, a poza tym "miał pan dokumentację do wglądu przy sporządzaniu kosztorysu i trzeba było to przewidzieć".
Sam przeżyłem sytuację, gdy przed przystąpieniem do prac instalacyjnych zgłaszałem uwagi merytoryczne co do projektu, a po korektach nanoszonych przez projektanta występowały kolejne niezgodności. Po kilku tygodniach takiej walki Szanowny Inwestor napisał do Generalnego Wykonawcy, że "jeżeli firma XXX nie przestanie zgłaszać uwag do projektu, co opóźnia rozpoczęcie prac montażowych, należy zmienić wykonawcę wentylacji".
Po wielokroć słyszałem na koordynacjach budowlanych, lub przy rozwiązywaniu kolizji na budowie od projektanta "A jak by Pan to zrobił?"
Oczywiście zdarzają się projekty, których wykonywanie jest samą przyjemnością, ale to niestety należy do rzadkości

Zapytam więc, po co te uprawnienia, po co ta zabawa w praktyki i marnowanie czasu młodym ludziom skoro najleprzym rozwiązaniem jest zrobienie projektu przez wykonawce i danie do podbicia "leśnemu dziadkowi"? czy na zachodzie takie praktyki to norma? oczywiście że nie. Tam każdy odpowiada za to co robi. Temat trudny - fakt, ale czy do obowiązków wykonawcy należy korekta projektu czy wyszukiwanie błędów w nim. Uważam że nie powinno się mowić o kimś za jego plecami, ale jestem odpowiedzialny za moją firmę, ludzi, to co robimy, uważam też, jak zresztą większość tu, że w realizacji danego zlecenia to projektant ponosi konsekwencje spapranego projektu, a wykonawca spapranej robotu. Te dwie rzeczy można od siebie odróżnić, mamy przecież rzeczoznawców...WYKONAWCA NIE MOŻE ODPOWIADAĆ ZA BŁĘDY W PROJEKCIE BO NIE JEST PROJEKTANTEM I NIE MA UPRAWNIEŃ, WYKONAWCA MA ZMONTOWAĆ TO CO MA NARYSOWANE!!! Szkoda jest tylko kasy naszych inwestorów ale oni też zawsze zadziałają na korzyść projektanta a nie wykonawcy. Ja myśle że dobrym rozwiązaniem byłoby żądanie od projektanta i wykonawcy dodatkowego zaświadczenia stwierdzającego, że odpowiada za błędy i poniesie konsekwencje jeżeli takowe się zdażą. Byłby to czytelny dokument ułatwiający postępowanie sądowe i był czytelnym sygnałem dla inwestora, że realizują to ludzie odpowiedzialni, kompetentni i uczciwi. Druga sprawa to osoba sprawdzająca i zatwierdzająca projekt, mślę że o tych osobach też się zapomina w tym całym procesie. Zresztą wiele projektów w polu "sprawdził" ma puste miejsce.

Troche mnie niepokoi konflikt WykonawcaProjektant, IMHO dotyczy chyba osób, które nie wychodziły zeswoich biór/kontenerów. Wobec Inwestora nieszczęsny Wykonawca odpowiada za WSZYSTKO (żeby było jak w projekcie i dobrze, taką ma zwykle umowę). Projektant jest autorem pomysłu i mniej więcej rozwiązania. Jeśli idea nie ma zasadniczych, najlepiej prawnych błędów-to jest ok. Zwykle Inwestor ma pretensje do Wykonawcy, bo Projektant jest nieosiągalny, zrobił swoje i dostał większość pieniędzy, prawda ? I to nie wina ludzi-projektantów, że tak czesto robią TAKŻE kompletne knoty, lecz systemu: braku odpowiedzialności !! O tym piszę. Nasz system uprawnień, zaświadczeń, itd. to perfumy na gównie. Na razie jest nam z tym dobrze, prawda ?

Dodatkowo, wykonaca ma zatrzymywane 10% inwestycji na 3 lata (okres gwarancji, rękojma dobrego wykonania). Przez 3 lata Inwestor trzyma kase w swoich rekach i zawsze moze obciąć wkonawcy za "niesprawnie działajaca wentylację". Czy projaktantowi też zatrzymują kase na 3 lata?

Nie wiem czy jest to zgodne z prawem, zatrzymywanie zapłaty na tak długi okres. Zapytaj prawnika o to czy tego typu umowy są zgodne z polskim prawem, bo przy dużych kontraktach jest to już spora kasa a ty nie jestes bankiem aby dawać kredyt inwestorowi. Twoje 10% po trzech latach powinno być zapłacone z min. odsetkami inflacyjnymi. I tak dajesz gwarancje,... jutro ide kupić samochód na takich zasadach ale chyba nie pójdą na to.
Pozdr.

Jest to standartowa kaucja gwarancyjne stosowana w budownictwie. Czy zgodna z prawen- nie wiem, ale w taki przypadku mogę nie pospisywac umowy.

Witam
To co wy za umowy podpisujecie?Nie trzeba mieć prawnika żeby podpisać umowę wystarczy dobrze zaznajomić się z warunkami umowy. W czym macie problem żeby wydębić od projektanta kwit że projekt jest zgodny z prawem budowlanym i ponosi on odpowiedzialność za możliwe błędy i zatrzec sobie w umowie że wszelkie zmiany wynikające ze złego wykonania projektu obmiaru które nie są z winy wykonawcy nie są rekompensowane przez wykonawców. Tak samo dzieje się gdy wykonawca podpisuje umowę na swoją robotę, zawiera się tam zapis że ponosi odpowiedzialnośc finansową za wszelkie szkody powstałew wyniku jego prac. Nie można być frajerem i dawac jeżdzić po sobie, wystarczy że każdy kto miał taką sytuację że za nie swoje błędy wrzucałby sprawę do sądu i jest ona na 100% do wygrania jeżeli dopilnowany byłby zakres obowiązków projektanta i wykonawcy. Sędziowię nie są w ciemie bici i nie wydadzą wyroków sprzecznych z prawem. Kwestia dopilnowania dokumentacji i zagwarantowania sobie w umowie że nie ponosi się odpowiedzialności za błędy projektowe i z takim kwitkiem lecisz do generalnego , do projektanta i do inwestora. Jeżeli takiego kwitu nie chcą podpisać a tonie wciaskają żebyś odpoawiadał za wszystko to nie bież takiego zlecenia!. Będzie następne napewno leprze. Ja tak kiedyś zrobiłem kiedy inwestor zaatakował mnie w połowie robót żebym podpisał coś w postaci takiego aneksu (którego nie podpisałem tego przy umowie tylko zostawiłem niepodpisane) w którym było że wszystkie koszty wynikające z nieuruchominia urządzeń ponosze ja. Miałem naszczęście wszystkie dokumenty producenta, projekt, etc. poinformowałem że wnoszę sprawe do sądu, następnego dnia inwestor po chyba dugodzinnej rozmowie telfoniczej ze mna w której wytłumaczyłem mu co zalezy ode mniee a co nie zrezygnował z tego pisemka. Do dziś z nim współpracuje robimy zlecenia w całęj polsce bez głupich podkładanych kwitów. Wam też polecam twarde postawienie się, bo macie swoich pracowników i oni są ważniejsi niż zlecenia, a jak się wpadnie w jakiś syf to musisz zwinąć firme a to rózni się od powiedzmy tygodniowego postoju.
Pozdrawiam

http://www.wentylacja.com.pl/przepisy/przepisy.asp?ID=6821

No tak, projektant musiałby pomylić obiekty i wziąć pieniądze nie zrobiwszy nic.
O odpowiedzialnosci decyduje KC (umowa). Nie dziwota, skoro wszyscy dobrze wiemy, że dokooptowanie tzw projektanta to kilka proc. kosztów. A pozycja "sprawdzający" to kilka stówek, bez oglądania projektu. Na rynku egzystują działacze, podpisujący dziesiątki dokumetacji miesięcznie i to dla nich pracuje cały ten system koncesji. Bo jeśli dokumentacje robię ja sam, a potrzebuję jeszcze 1-2 podpisów ?

lechu ma rację. Kto ma miękkie serce musi mieć twardą d...ę.
Według mnie inwestorzy generalnie uwazają wentylację za zło konieczne, potrzebne tylko do tego, żeby budynek był odebrany. Dopiero po kilku miesiacach eksploatacji obiektu, jak zaczyna wyłazić grzyb, lub zanieczyszczenia nie pozwalają pracowac to sobie przypominają, że mają wentylację, która nie działa...
Ale wcześniej...Zlecają projekty byle komu, projekt budowlany traktują jak wykonawczy, nie sprawdzają co dostali, wykonawców wybierają najtańszych, potem ich jeszcze, jak się dają, to żyłują.
Niewiedza plus taniocha wykonania daje takie efekty.

W celu poprawienia jakości naszych usług korzystamy z plików cookies. Zgodę możesz udzielić poprzez zamknięcie tego komunikatu. Jeśli nie wyrażasz zgody na przechowywanie na Twoim urządzeniu końcowym plików cookies konieczne jest dokonanie zmian w ustawieniach Twojej przeglądarki. Więcej informacji na temat plików cookies i ochrony danych osobowych znajdziesz w Polityce prywatności.