Trzeba umieć liczyć
W jednym z najpopularniejszych pism poświęconych budowaniu i remontom trafiliśmy niedawno na artykuł, w którym autor radzi jak wybrać kocioł do ogrzewania swojego domu czy mieszkania. Z dużą rezerwą odnosi się do ogrzewania węglowego, a jednocześnie… zaprzecza sam sobie
Podobno to wcale nie jest takie tanie…
Zdaniem autora, ci którzy chwalą się, ile zaoszczędzili na rezygnacji z kotła gazowego i zainstalowaniu kotła na ekogroszek, nie uwzględniają wielu dodatkowych kosztów i niedogodności. Oto one: miejsce na węgiel, stały nadzór nad kotłem, transport paliwa, uzupełnianie zasobnika i usuwanie popiołu.
Koszty i niedogodności…
Janusz Kosmala 3 lata temu wyremontował stary dom o powierzchni mieszkalnej 200 metrów kwadratowych. W piwnicy zainstalował kocioł na ekogroszek. Pokazaliśmy mu listę zarzutów wobec wybranego przez niego sposobu ogrzewania. Pan Janusz nie ukrywał zdumienia. - Czytam tu o kosztach i niedogodnościach. Wybaczcie, ale praktycznie żadnych dodatkowych kosztów tutaj nie widzę. Miejsce na węgiel? Przecież nie wynajmuję magazynu, tylko mam węgiel w niewielkiej piwnicy. A piwnice i tak przecież mam.
Transport węgla? Przy dostawie raz w roku około siedmiu ton węgla mam zapewniony transport bezpłatny, w cenie paliwa. Nie płacę za niego ani grosza dodatkowo. Zresztą warto pamiętać, że w cenie gazu czy energii elektrycznej też jest uwzględniony tzw. przesył. Koszty doliczane do rachunków, tzw. około eksploatacyjne stanowią sporą część płatności. Ostatecznie mógłbym się zgodzić, że popiół z pieca zajmuje jakąś objętość i jak wsypuję go do pojemnika na odpadki, to musze zapłacić za jego wywóz, jak za każde śmieci. Ale to jest jedna taka niewielka rynienka w tygodniu! W miesiącu nie będzie nawet pół pojemnika na śmieci. Ile to może kosztować? Jakieś grosze... Nie podam dokładnej kwoty, bo nie zauważyłem, żeby koszty wywozu śmieci wzrosły od czasu zainstalowania tego kotła. Więc jakie tu dodatkowe koszty?!
Chyba, że autor wyliczał wartość mojej roboczogodziny poświęconej na dosypanie węgla czy usunięcie popiołu, ale to raczej „roboczominuty” – śmieje się J. Kosmala. - A niedogodności? - Już wyliczam. Raz w roku jeden telefon z zamówieniem węgla. Raz w tygodniu wsypanie węgla do pojemnika kotła. I także raz w tygodniu wyniesienie tej rynienki z popiołem. W porównaniu z kosztami ogrzewania, dla mnie to nie są żadne niedogodności. - A „stały nadzór nad kotłem”, o którym pisze autor? - A co to jest stały nadzór”? – usłyszeliśmy.
Zdaniem fachowca…
- Kotły węglowe na tzw. ekogroszek nie wymagają żadnego „stałego nadzoru”. Na co dzień są praktycznie bezobsługowe dla użytkownika. Pracę kotła w sposób ciągły nadzoruje elektroniczny sterownik, który utrzymuje odpowiednią temperaturę oraz pobiera potrzebną porcję paliwa. Oczywiście, że kotły te wymagają okresowego napełnienia pojemnika węglem i usunięcia popiołu ze specjalnej szuflady, ale czy to można nazwać koniecznością „stałego nadzoru”? To tak jakbyśmy skarżyli się, że musimy sprawować „stały nadzór” nad samochodem, bo trzeba zatankować paliwo i sprawdzić poziom oleju.
Zatem liczymy…
We wspomnianym artykule autor zarzuca użytkownikom kotłów na ekogroszek, że nie uwzględniają różnych kosztów dodatkowych. Równocześnie w tym samym artykule umieszczono tabelkę porównującą koszty ogrzewania na różne sposoby. Wynika z niej jasno, że wg cen obowiązujących w 2007 roku koszt jednej kWh przy ogrzewaniu energią elektryczną wynosi ok. 30 gr, gazem – 21 gr, a węglem… 8 groszy! Co więcej, w tabelce wyraźnie zaznaczono, że „uwzględniono koszty transportu i usuwania popiołu oraz sprawność kotłów”. Więc jednak uwzględniono?!